Po intensywnym zwiedzaniu Birmy szybko chcieliśmy trafić już na plażę. Wybraliśmy Koh Lantę w południowej części Morza Andamańskiego – stosunkowo dużą i spokojną, w sam raz na Święta. Okolice Bożego Narodzenia i Sylwestra to prawdziwy szczyt sezonu w Tajlandii. Zdecydowana większość miejsc noclegowych jest zarezerwowana, a ceny są wyraźnie wyższe niż jeszcze tydzień wcześniej. My na Koh Lantę pojechaliśmy bez żadnej rezerwacji (choć wcześniej trochę się naszukaliśmy), więc kilka pierwszych godzin na wyspie było nerwowych, jednak ostatecznie udało nam się znaleźć (mniej więcej) to, o co nam chodziło i kolejne dni spędziliśmy w spokojnej, świątecznej atmosferze.
Mieszkaliśmy, relaksowaliśmy się i spacerowaliśmy na plaży Klong Nin – jak się później okazało, w naszym mniemaniu najlepszej plaży na wyspie. Oprócz tego, że jest dłuuga i piaszczysta, pełno na niej klimatycznych barów i restauracji. Naszym ulubionym stał się Moon Bar, gdzie słuchając dobrej muzyki, można było dostać Pad Thai (tradycyjny smażony makaron – ulubione danie Jacka) za 6 złotych albo szejka z bananem, miodem i orzeszkami. Był tam też prawdziwy rasta bar, na tyłach którego znajdował się sklep z bardzo ciekawym rękodziełem, w którym kupiliśmy kilka gadżetów na nadchodzący festiwal psytransowy 🙂
W Wigilię Bożego Narodzenia zrobiliśmy sobie prezent i pojechaliśmy na wycieczkę po czterech malutkich wysepkach. Każda z nich miała co innego do zaoferowania, ale wszystkie były pocztówkowo piękne. Oprócz snorklowania w dwóch ciekawych miejscach, plażowania i lunchu na łonie natury na bajkowej Koh Kradan, zwiedziliśmy również Szmaragdową Jaskinię. 80 metrowy podziemny tunel pokonuje się wpław z otwartego morza, a na jego końcu znajduje się ukryta dolinka z piękną plażą. Legenda głosi, że piraci wykorzystywali kiedyś to miejsce do chowania skarbów. Miejsce jest absolutnie niezwykłe, jednak ogromna liczba turystów odbiera mu sporo czaru.
Kolację wigilijną celebrowaliśmy „jak należy” :). Słyszeliśmy szum morza, a stopy mieliśmy w piasku, ale jedliśmy grzybową i rybę. Karpia niestety nie mieli, więc zamówiliśmy barakudę i tuńczyka.
Odwiedził nas też niezapowiedziany gość 🙂
W czasie świątecznego leniuchowania zapragnęliśmy zostać rozbitkami na bezludnej wyspie. Tym razem już tylko we dwoje, w drugi dzień Świąt popłynęliśmy z Koh Lanty uzbrojeni w chleb tostowy i konserwy na Koh Rok. Dwie malutkie wysepki, będące częścią Parku Narodowego, nie są na stałe zamieszkane przez człowieka, ale można wynająć za rozsądną cenę dobrze wyposażone, przestronne i czyste namioty. W ciągu dnia, kiedy przypływają tam motorówki z wycieczkami, na wyspie jest sporo ludzi, ale popołudniu, wraz z odpłynięciem ostatniej łódki, na Koh Rok oprócz nas pozostało jeszcze z 15 innych osób, łącznie z obsługą. Prawie na wyłączność mieliśmy do dyspozycji prawdziwy raj. Długie plaże z idealnie białym piaskiem drobnym jak mąka, krystalicznie czysta woda, rafa koralowa, w której widzieliśmy m.in. kraba, homara i pasiastego węża morskiego.
Nasze żelazne zapasy przydały się, jednak nie byłyby konieczne, bo na wyspie znajduje się mała, specyficzna (otwarta tylko czasami) restauracja, a obsługa poczęstowała nas gotowanymi krabami.
Chwile spędzone na Koh Rok były zdecydowanie jednymi z najprzyjemniejszych podczas całej naszej podróży! Prawdziwy raj na Ziemi i to w środku turystycznej Tajlandii.
Kulminacją naszej przygody i momentem, na który czekaliśmy od bardzo dawna był psytransowy The Experience Festival. Festiwal odbywa się co roku na Koh Tao w Zatoce Tajskiej, na którą z Koh Lanty mieliśmy spory kawał drogi. Czas przejazdu dodatkowo się wydłużył, kiedy nasz nocny prom zawrócił ze względu na złą pogodę i ostatni odcinek musieliśmy pokonać na nowo kolejnego dnia. Na szczęście udało się i zdążyliśmy dopłynąć na Koh Tao przed festiwalem. Tym razem rezerwację noclegu zrobiliśmy już dwa miesiące wcześniej i po 27h podróży byliśmy sobie za to bardzo wdzięczni.
The Experience Festival był po prostu magiczny. Teren festiwalu był ulokowany na szczycie wzgórza, więc nie brakowało świeżego powietrza i widoków na okolicę. Organizatorzy przygotowali piękny morski świat, któremu pełnego uroku dodawały światła UV. Muzyka grana przez lokalnych i światowych dj’ów nie cichła przez 80 godzin. Festiwal wypełnił tłum świętujących początek Nowego Roku uśmiechniętych ludzi z całego świata, których łączyła pasja do psytrance’u i pozytywne nastawienie do życia. Poznaliśmy wiele wspaniałych osób, które mamy nadzieję jeszcze zobaczyć w innych zakątkach Ziemi.
Dwa ostatnie zdjęcia dzięki uprzejmości organizatora festiwalu. Więcej zdjęć tutaj:
https://www.facebook.com/Digital.Thangka/photos_albums
Festiwal był naszą ostatnią wspólną przygodą z Igą i Jackiem, którzy wracają już do domu. Miesiąc spędzony z nimi byl dla nas prawdziwymi wakacjami podczas naszej podróży. Dziękujemy Wam, Kochani!
Zauroczeni kempingiem na Koh Rok zarezerwowaliśmy namiot na Similanach na ostatnie dni naszego pobytu w Azji. Archipelag 9 malutkich wysepek położonych w północnej części Morza Andamańskiego słynie z najbujniejszego życia podwodnego, a tym samym najlepszego nurkowania w Tajlandii. Rzeczywiście widzieliśmy tam wiele ciekawych zwierząt, np. żółwie, ośmiornice, meduzy i ponadmetrową mątwę, która wyglądała jak legendarny kraken. Tamtejsza rafa koralowa niestety nas nie zachwyciła, a tłumy rosyjskich turystów umniejszają rajskości Similanom. Nawet po odpłynięciu motorówek z wycieczkami, na wyspach na noc zostaje jeszcze kilka grup turystów, więc na Similanach nigdy nie robi się tak naprawdę spokojnie. Niemniej jednak plaże i krystalicznie czyste morze są naprawdę piękne. To można by powiedzieć o całej Tajlandii: piękna, ale za bardzo zatłoczona. Rocznie odwiedza ją 14 milionów turystów, co widać na każdym kroku.
Z Similanów udajemy się do Bangkoku, skąd po 5, 5 miesiącach podróżowania wracamy do Polski. Pełni pozytywnej energii, mając w pamięci wiele pięknych przygód i radosnych chwil, żegnamy się z Azją. Na pewno nie na zawsze, bo wiele jest tu jeszcze do odkrycia, a niektóre z już odkrytych są tak wspaniałe, że po prostu musimy tu kiedyś wrócić.
To już niestety ostatni wpis z naszej podróży. Dziękujemy wszystkim, którzy przeżywali przygody razem z nami, czytając naszego bloga. Do zobaczenia!